"Archiwum jako obiekt w przestrzeni miejskiej" w Małej Kulturze Współczesnej


Budynki, które mieszczą archiwa – choć tkwią w przestrzeni miejskiej, z założenia oddzielają się od niej. Ogrodzone płotami, odgrodzone szlabanami, tworzą odrębny świat i własny porządek, a w interakcję z nimi można wejść wyłącznie na ich prawach. Często nie mają okien i przypominają raczej brylaste sejfy. Z punktu widzenia przestrzeni miejskiej są niedostępnymi plamami na mapie miasta, przerywającymi nagle jego zwykłą ciągłość. W jaki sposób więc te budynki‐fortece łączą się z przestrzenią miejską? Jeśli się od niej oddzielają – to jak wygląda ogrodzenie?

Zafascynowany ich bryłami wyruszyłem na spacer. Krążąc wokół głównych warszawskich archiwów szukałem widoków miasta – urywków przestrzeni, w której mieszają się porządki, i w której miasto, w postaci konkretnych jego elementów, wyrasta z naturalnego pejzażu.

Najważniejszym doświadczeniem było dla mnie fizyczne, zmysłowe bycie w tych miejscach granic pomiędzy pejzażem miasta a bryłą archiwum. Żeby zbliżyć się do tych kolosalnych budynków, zszedłem z wytyczonych dróg i miejskich szlaków komunikacyjnych. Patrzyłem na nie z boku, od tyłu, przez krzaczory – czując, że w uporządkowanycm świecie komponującym się w uporządkowane obrazy czasem potrzeba patrzeć właśnie przez nie. Krzaczory są dla mnie znakiem nieokiełznanej przez obrazy naturalnej tkanki, która wdziera się w miasto i nadaje mu ramę – to z niej miasto wydaje się wyrastać.




Materiał do obejrzenia na MAŁEJ KULTURZE WSPÓŁCZESNEJ

Brak komentarzy: